6 sierpnia 2013

# Wake me up before you go go!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...Kiedy rano wstajemy z łóżka, wykonujemy nasze stałe czynności, prawdziwym rytuałem kończącym każdej kobiety jest makijaż. Wedle gustu - jedne z nas stawiają na mocniejszy, codzienny make-up, a drugi zaś potrzebuję lekkiego odświeżenia wizerunku, delikatnie i z prostotą.

Dzisiaj pod lupę wpada podkład od Rimmel'a - Wake me up. Czy naprawdę jest w stanie "obudzić" naszą buźkę i doprowadzić ją do stanu świeżej i olśniewającej? Sprawdźcie same.




Podkład Wake me up, Rimmel można dostać w każdej drogerii. Nie jest to trudno dostępny kosmetyk. Opakowany jest w zgrabną, szklaną buteleczkę z pomarańczową zakrętką. Za pojemność 30 ml zapłacimy od 25-40. Cena się waha - w zależności od danej drogerii i promocji. Za swój zakupiłam w Rossmannie za 25 zł.



Wybrałam kolor 103 TRUE IVORY, ponieważ jego poprzednik był za jasny. Producent obiecuje, że podkład sprawi nam promienną cerę, przepełnioną świeżością i blaskiem. Czy tak jest? A toż czytajcie dalej moje miłe. 
Działanie: Muszę się zgodzić, że podkład bardzo ładnie pokrywa cerę. Co jest dla mnie zaskoczeniem, bo specjalnego efektu krycia się nie spodziewałam- a tutaj niespodzianka. Złociste drobinki zawarte we fluidzie nadają jej blask i sprawiają, że jest niesamowicie świeża i promienna. Nie potrzeba rozświetlających korektorów, bo nasz przyjaciel poradzi sobie sam, bez pomocy innych. Cera jest niesamowicie nawilżona to mogę przyznać, choć podkład jest przeznaczony do cery suchej - u mnie na tłustej radzi sobie bardzo dobrze. Choć bez pudru matującego i drobnych poprawek w postaci bibułek matujących - ciężko się obejść. Jednak nie sprawia, że moja cera jest pokryta tłustą warstwą kosmetyku, a następnie sebum. 
Drobinki są niewidoczne, nie sprawiamy wrażenia obsypanej złotym brokatem. Są delikatne i subtelne - nadają delikatny, odbijający światło blask. Z czystym sumieniem : POLECAM! Choć zapewne wypróbuję coś innego, to nie zapomnę o Rimmelu i kiedyś do niego powrócę. Jest delikatny, nie powoduje efektu maski, nie ściera się i nie zapycha.



Konsystencja jest przyjemna, łatwo go rozsmarować, bez smug i załamań. Nie waży się podczas upałów, a to chyba ważne o tej porze roku. Zapach to mój ulubiony, bardzo charakterystyczny dla podkładów od tej firmy. Gama kolorystyczna bardzo bogata, jednak pamiętajcie, że kolor w opakowaniu może wydawać się za ciemny, ale kiedy go nałożymy idealnie się wtapia. Ja jestem bladolicą, a wybrałam drugi odcień, jest idealny do mojej cery. 


A tutaj efekt po delikatnym nałożeniu podkładu na policzek. Same widzicie, że dość ładnie pokrywa moje blizny i zaczerwienienia. Nie lubię sztucznego efektu krycia, dlatego jestem zadowolona z naturalnego wyrównania kolorytu mojej cery. 

I tu do was pytanie : polećcie mi jakąś maść/olejek/serum na blizny i przebarwienia w postaci tych czerwonych plamek. Nie mam już uporczywego trądziku, ale pozostałości po tej wojnie pozostały.


xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz