5 lutego 2014

"Wyznania lumpexoholiczki"



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...Wiele już takich postów pewnie widziałyście. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam takowy napisać.

Musicie wiedzieć, choć pewnie Ci, co śledzą mnie na bieżąco, to wiedzą, iż : jestem lumpexoholiczką - okropną, niepoprawną, szaloną, pochłoniętą w całości. To dość ważny fakt o mnie.

Co nieco Wam napiszę o sobie, bo czasem już "ludzkie pojęcie przechodzi". Bonusem będą zdjęcia tych najukochańszych perełek!

Zapraszam maniaczki odzieży, której nadajemy drugie życie, albo tych, którzy mają obawy i brzydzą się second handów.



Krótka (ups, chyba nie) opowieść, ale nie wigilijna, bardziej ta niekończąca się, o tym jak zostałam lumpex-maniakiem.

     ________Lols- typowa łowczyni skarbów.

Zaczynając, zapewne muszę powiedzieć jak to się stało, że zaczęłam kupować ubrania w second handach. Niestety - nie pamiętam. Naprawdę. Mniej więcej okres liceum - może połowa?

Wszystko narastało stopniowo. Z początku : zwykłe "wejścia" do małych lumpeksów, najczęściej po drodze. Tak ażeby tylko "oblookać" czy w ogóle warto, czy są zjechane szmaty, czy jednak uda się upolować coś niezniszczonego. Zaczęło się bardzo niewinnie, a skończyło całkiem niegrzecznie!
Kiedy już na dobre pochłonęło mnie śledzenie blogerek, zauważyłam, że wiele z nich zaopatruje się w lumpexach, ba, nie wstydzą się tego.
Kurczę, kiedyś jak ktoś kupował w taniej odzieży - no cóż, pewnie się rodzinie nie przelewa, trudna sytuacja materialna, po prostu określano tych ludzi mianem: biedaków. Pamiętam to za czasów dzieciństwa. Moja mama mówiła, że kiedyś zabierała mnie do takiego dużego hangaru z odzieżą używaną na peryferiach miasta. I faktycznie - przypomniałam sobie. Byłam wtedy dzieckiem i drażnił mnie tamtejszy zapach, a widok tych zmasakrowanych pluszaków czasem budził niepokój. Otóż moja dziecięca głowa miała przeróżniste myśli, np. ten misiu taki zniszczony, wygląda jakby był mokry, może od łez innego dziecka?
I tak sobie chodziłam pomiędzy wieszakami, nie zbyt zainteresowana. No chyba, że moje oczęta na horyzoncie dostrzegły różofffą sukieneczkę księżniczki... Roszpunki, czy tam innej postaci Disney'a.

Od tamtej pory zmieniło się dosłownie wszystko, nie wiem czy na dobre. Dla osób z boku - istna wariatka, pierwsze nasuwające się na mnie określenie.
Zgłupiałam do reszty i totalnie oddałam się temu holizmowi (wydaje mi się, że to u mnie już silne uzależnienie) w momencie, kiedy odkryłam trzy świetne miejsca.

Zaczęłam zaopatrywać się głównie w swetry i koszule w kratę, albo jeansowe. Nic innego. Swetry były baaaaaardzo obszerne, ale z fajnymi vintage wzorkami. Kiedyś kupiła mi mama plecak skórzany. Widziałyście go już dwa razy na blogu. Mówię : kurczę, nawet i na torebki muszę zwrócić uwagę. Pewnego dnia, przypadkowego, niby zwykłego - ogarnął mnie szał.

Nauczyłam się SZUKAĆ - a to sztuka jest. Chociaż moja babcia stwierdziła, że jestem jak "perszing". Szczerze? Nie dziwię się. Moje zmysły są wyostrzone (szkoda, że zapachu też), a gałki oczne potrafią wykonać miliard tysięcy ruchów w te i nazad. Potrafię plądrować przez cały wieszak, bardzo długi, oglądając pobieżnie... UWAGA! każdy ciuch.  Taka umiejętność wyrobiła mi się sama.

Sytuacja. Wchodzę do second handu. Biorę koszyk. (Zaopatruję się w tych, które są "ekskluzywne", jest czysto, nie ma koszy, porozrzucanych ubrań i grzebiących starszych pań. Każda rzecz wisi na wieszaku). I koniec. Znikam. Pamiętacie gadżety Odlotowych Agentek, które dostawały od Jerrego? To ja mam takie buty z dopalaczami, ewidentnie. Nagle spotykam mamę, która trzyma w ręku jedną rzecz. Wiecie jak wyglądam ja? Koszyk zapełniony po brzegi, ciężki, niesiony pod pachą. Na drugim przedramieniu przerzucona sterta ciuchów. Ledwo idę. Moja mama zawsze się śmieje i mówi : "dziecko, Ty znowu żeś tyle tych szmat dorwała? Już? Tak szybko?". Po przymierzaniu przy lustrze wszystko się normuje i łagodzi - nie martwcie się!

Wiem czego szukam. Wiem co mnie zainteresuje. Od niedawna nauczyłam się nowego elementu potrzebnego każdej LUMPEX-maniaczce : totalna, surowa selekcja perełek wpadających w ręce. Rzadziej kupuję już te, które wiem, że założę tylko np. sylwester, sesja zdjęciowa tudzież bal przebierańców (choć czasem moje znaleziska świadczą o tym, że ja codziennie mogłabym robić za pajaca). Kiedyś mama mi wyszukała prawdziwą perełkę, ale ja mówię na to "seria epicka", takie coś w stylu edycji limitowanej. Są to ciuchy niepowtarzalne, śmieszne, ale przez to urocze. Perełka ta to sweterek z kolorową... papużką, ale nie jest ona taka zwykła, zaraz Wam pokażę.

Kończąc powiem jeszcze jedną ważną kwestię, której zazdrości mi wiele osób : wynajduję takie modowe perły, że szok! Cuda w stylu tych, które są trendami i zdobią witryny sieciówek. Oczywiście na wzór tych z witryn. I to właśnie kocham. Pojedyncze sztuki, nigdy nic nie jest takie samo. Moje. Mogę stworzyć swój własny styl. Swoją własną kreację. Swój "trend". KOCHAM TO!
Jestem łowczynią takich perełek. A teraz najlepsze :
to co sobie wymarzę - zawsze, za jakiś czas nabywam w second handzie. Przykładem niech będzie tutaj jeansowa parka z podszewką z kożucha. Szał lat 70tych. Marzenie. Polowanie odkąd zobaczyłam w internecie, mniej więcej od wakacji. Dwa dni temu - zakończona sukcesem.
Wiecie co robiłam w lumpie (to moje i mamy określenie na second handy, ale wbrew pozorom pieszczotliwe) - skakałam do góry jak kangur. Mamowa mina - bezcenna, coś w stylu "ale wariatka". I tak mam: NIC NIE CIESZY MNIE TAK, JAK ZNALEZISKA, WYMARZONE PEREŁKI Z LUMPEKSÓW. NAWET PARA NOWYCH BUTÓW MNIE TAK NIE CIESZY.

Kocham ubrania z duszą. I to ma dla mnie sens.
Czasem napatrzę się na popularny produkt z sieciówki. Ma go połowa miasta. Nie przejmuję się niczym- ja nie mam, ja mam za to sweter, w którym się zakochałam od pierwszego wejrzenia! I z niego będę dumna. Nie wstydzę się, że kupuję w lumpeksie. Można do mnie mówić "lumpeksiara" - wcale się nie obrażę, wręcz przeciwnie. Takim łowcą być to czysta przyjemność.


Przebrnęłyście? Gratulacje! Hahaha <3

Ostatnie łowy (najlepsze) oraz ukochane perełki :)

To ten sweterek z papużką. Nie noszę go zbyt często, ba prawie wcale, le nie potrafię go wyrzucić.

W lumpexach najczęściej kupuję sweterki oversize, bo takie lubię. Czasem przesadzam z ich rozmiarem, bo wyglądam jak worek na ziemniaki. To jeden z ostatnich zakupów, spodobała mi się kolorowa nitka. 

To też jedyna ze świeżynek, których nie miałam okazji założyć. Spódniczka w szkocką kratę. Jak przyjadą ciepłe dni do czarnych botków będzie jak znalazł.

Bardzo stara, prawdziwa PEREŁKA. Sukienka bardzo podobna do tej ze StaffbyMaff. Z wycięciem na brzuchu, krótka, bardzo seksowna. Jak będę miała piękny brzuszek to ją Wam zaprezentuję.

Koszula mgiełka, oversize oczywiście. Nie widać jej przeźroczystości na zdjęciu. Stwierdziłam, że i taka złota koszula kiedyś mi się przyda.

Ukochana bluza. Luźna z suwakami w szarym kolorze - czego chcieć więcej? Miałam kiedyś podobną (którą pokazałam w poście z rowerem), ale jej się pozbyłam, bo miała rozciągnięty dół. Zdecydowanie wolę tą!

ISTNY CUD.
Pamiętacie jak pisałam, że to mój must have, że zaczęłam polowanie?
I musiałam poczekać kilka miesięcy i jest. Z odpinanym kożuszkiem, jeansowa, obszerna parka. Nic dodać, nic ująć. Ja jestem w raju! 


To tylko część moich perełek i ostatnich łupów. Reszta w praniu. 


Kupujecie w lumpeksach? Macie swoje perełki, których nie oddacie za żadne skarby?

xoxo


7 komentarzy:

  1. Ten sweter w papugę jest super! <3
    Uwielbiam ciuchlandy! Są mega! :D Uważam, że trzeba być dumnym z bycia dobrą łowczynią lumpeksów :D
    Zainspirowałaś mnie na tyle swoją opowieścią, że na swoim blogu też wrzucę lumpeksową historię z perełkami! Więc w weekend biorę się za przekopanie szafy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spódniczka w kratę - cudna! Ja czasem chodzę do lumpexów i prawie za każdym razem coś fajnego dla siebie znajdę. Dawno w sumie nie byłam i chyba Twój post zainspirował mnie do odwiedzenia jakiegoś ciuchlandu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam lumpeksy właśnie za takie perełki których nikt w mieście nie będzie miał, ja najczęściej kupuję w sh torebki i sukienki na lato, albo właśnie sweterki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też uwielbiam lumpeksy, zawsze znajde cos dla siebie, z czym w zwykłych sklepach mam problem - no i oczywiscie cena :)
    Spódnica w kratę idealna, nawet teraz bym w niej czmychała;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lumpeksy to niestety nałóg. :) Zawsze coś sobie znajdę, dlatego staram się do nich zaglądać stosunkowo rzadko i raczej w dni z przeceną.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę Ci 'dżinsiary' kiedyś widziałam taką na jakiejś blogerce i zapragnęłam sobie taką mieć. U mnie z secondhandami było podobnie. Za młodziaka siostra zaciągała mnie ale przeważnie stałam na zewnątrz a raczej w okolicach hehe ;p bo a) przeszkadzał mi zapach , b) no co by to było jakby ktoś,że szkoły zobaczył mnie w lumpie. Teraz mam to gdzieś, bo nauczyłam się,że zamiast wzdychać do jakiejś bluzeczki z cienkiej szmatki za 100 zł z butiku....mogę mieć masę fajnych rzeczy z 'lumpa' xD Mam parę w okolicy fajnych i stale tam zaglądam :) Choć czasami jeszcze się łapię na tym,że kupię jakąs niepotrzebną szmatkę ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę dodać posta z tą "dżinsiarą" właśnie :D
      Dokładnie! Kiedyś to też wstyd, że ktoś Cię zobaczy, a teraz to ja mogę nawet wchodzić do lumpa po czerwonym dywanie i pozować paparazzi :D
      Otóż to. Nie wszystkie rzeczy z sieciówek są warte swojej ceny, bo mają jakość, która pozostawia wiele życzenia...
      Ja też się łapałam na niepotrzebnych szmatkach, ale teraz się nauczyłam totalnej selekcji. Trwało to dosyć długo, ale już jest stabilnie :D

      Usuń