6 czerwca 2013

# Saute Make-up czyli krem BB i delikatny podkład Bell

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...Obecnie na topie są kremy BB. Firmy prześcigają się w tworzeniu wciąż, nowych udoskonalonych, 8w1, 9w1, aż w końcu 50w1. Czy warto temu wierzyć? Nie zawsze, choć polecam każdej wypróbowanie kremu BB na sobie, bo może być to miłość od pierwszego wejrzenia.

Ja zdecydowałam się na delikatne podkłady, ponieważ rozpoczęłam dosyć mocną kuracją oczyszczającą moją twarz kremem Effaclar Duo, który powoduje wysyp niedoskonałości zakopanych głęboko pod skórą. Dlatego też postawiłam na delikatny podkład, który wyrówna mój koloryt, lekko pokryje, nie zatykając przy tym porów. Wybrałam dwa produkty : krem BB Maybelline (który teraz został wydany w wersji Pure, dla cery z niedoskonałościami) oraz lekki podkład Derma Intensive firmy Bell.

Look "saute" (to tak naprawdę buzia no make up), czyli lekki podkład, buzia muśnięta pudrem/różem/bronzerem, rzęsy lekko podkreślone i najczęściej cieliste bądź delikatnie kolorowe cienie na powiekach, a usta podkreślone pomadką w kolorach beżu, lub zaakcentowane mocnym kolorem. Każdy interpretuje owy hit sezonu jak chce, zupełnie dowolnie. Jest to must have, ponieważ dążymy do wydobycia piękna naturalnego, a nie zagubionego pod warstwą mocnego makijażu. Taki make up pochłania mało czasu, pozwala czuć się świeżo i pasuje do każdej stylizacji. Decydujecie się na taki look? Spójrzcie na zdjęcia.




Tutaj właśnie w dwóch wersjach, które wyżej opisałam :)

__________________________________________________________________


Oba są zapakowane w poręczne opakowanie, także aplikacja jest prościutka, nic się nie wylewa, ani niepotrzebnie nie pryska po łazience (jak niekiedy pompki). Zakupiłam je w drogerii Hebe, choć Maybelline jest dostępny dosłownie wszędzie, natomiast nie wiem jak z tym z Bell, bo to tam się pierwszy raz z nim spotkałam. Pojemność to standardowo po 30 ml. Ceny : Bell ok. 14 pln, natomiast BB od 16 - 20 pln, jeśli dobrze pamiętam, wszystko zależy od sklepu. Oba odcienie wybrałam w wersji light.


To co mnie zaintrygowało w Bell to olejek herbaciany w składzie. Jest on przeznaczony do cery trądzikowej, ale nie sugerujcie się przedziałem wiekowym na opakowaniu. 


Ten BB wybrałam na chybił trafił, ponieważ chciałam przetestować ten hit. Konsystencja bardziej podobała mi się w Maybelline niż w Rimmelu, dlatego wpadł do koszyka. 8w1. Dodatkowo z filtrem.


Widzicie jaki jest opis producenta. Ja postaram się odwołać do poszczególnych punktów. Jeśli chodzi o efekt naturalnego rozświetlenia - jak najbardziej, nie jest to tępy mat, ani maska, cera wygląda na świeżą i naturalną. Jeśli chodzi o wyrównanie kolorytu - tak radzi sobie z tym założeniem. Cera wygląda na równomierną, dlatego też nie są widoczne przebarwienia. Filtr - no jest. Nawilżenie - tak, jak najbardziej, cera nie jest przesuszona, nic się nie waży, nie łuszczy. Koryguje niedoskonałości - z moimi sobie nie radzi zbyt dobrze. Owszem, koloryt wyrównany, leciutkie krycie w moim przypadku, ale same wiecie, że moja cera jest obecnie tragedią, dlatego nie sugerujcie się tym. Jeżeli macie drobne plamki, syfki czy blizny do pokrycia - poradzi sobie na pewno. Nietłusta formuła - owszem, zgodzę się, nawet wodnista. Wygładzenie - przy wyrównanym kolorycie, cera jest miła w dotyku, rzeczywiście wygładzona. Uczucie świeżości - no, jak najbardziej, przecież to ma w założeniu. Czujemy się świeżo, nie martwimy się czy nam "tapeta" nie spłynie. Wydobyte nasze naturalne piękno. Także polecam z czystym sumieniem, jednakże ja wybiorę teraz wersję Pure, ale kremy BB - jestem jak najbardziej na tak. Będę testować też konkurencyjnych firm, także powinnam mieć porównanie. Nie wszystkie BB są godne polecenia, także bądźcie czujne.


Jeśli chodzi o tego przyjaciela. Nie zawiódł mnie. Jest równie delikatnym podkładem jak wcześniej zrecenzowany BB. I co najważniejsze, lepiej pokrywa moje niedoskonałości niż poprzednik. Nie zdawałam sobie sprawy, że taki lekki fluid jest w stanie (w miarę) pokryć moich wrogów, tak żeby cera wyglądała na naturalną, a nie - na maskę. Jeśli chodzi o matowienie - rzeczywiście radzi sobie, ale tradycyjnie u mnie, na ok 4 godziny. Choć zawsze każdy podkład finiszuję pudrem Catrice. Jestem bardzo zadowolona z tego produktu, także pewnie to nie ostatnie opakowanie w mojej kosmetyczce. Jest przeznaczony typowo do trądzikowej skóry, dlatego nie mam obaw o zapychanie i szkodzenie cerze. Jak najbardziej polecam jako delikatny podkładzik, idealny na wakacje :)


Ten na górze to krem BB, widoczna jest jego wodnista konsystencja, natomiast ten na dole to Bell i ma tradycyjną, "fluidową" konsystencję. Również na drugim zdjęciu, ta sama kolejność, choć nie sugerujcie się odcieniami, ponieważ nie mogłam ustawić odpowiedniego światła. Ten z Bell może i lekko (z pewnością nie tak jak na zdjęciu) wpada w żółty, jednak na twarzy zupełnie tego nie widać, jest bardzo naturalny. Podobnie jest z BB, nie wpada w róż, idealnie wtapia się w skórę.


A tutaj po rozsmarowaniu (jednak nie dokładnym, dlatego się odznaczają). Już widać, że Bell ma o ciut lepsze pokrycie niż BB. Jednak oba te podkłady polecam, szczególnie na wakacje, daję słowo, że was nie zawiodą, jeśli stawiacie na wyżej opisywany look saute!

Dziewczyny pora na wydobycie waszego naturalnego piękna!
Bo każdy z was ma je w sobie, nie ukrywajcie go pod warstwą "tapety"!

Miłego dnia kochane :*

xoxo






1 komentarz:

  1. Spróbowałabym ten z maybelline. Narazie mam bb bell cream :)

    OdpowiedzUsuń